Wlej pastę do zębów do muszli klozetowej - a słyszałeś o takim lifehacku? Podobno działa odświeżająco, a wyroby sanitarne czyści nie gorzej niż zęby palaczy. Zobaczmy, czy ta ekstrawagancka metoda zadziała.
Dlaczego wlewają pastę do zębów do muszli klozetowej?
Rzemieślnicy, wlewając pastę miętową do zbiornika, mają trzy cele:
- pozbądź się przykrych zapachów w toalecie;
- czyść powierzchnię toalety bez dotykania jej lub szczotki;
- zaoszczędź na odświeżaczu powietrza, a może nawet czystszym.
Jak w przypadku większości tych „życiowych hacków”, szansa na cud jest niewielka.
Jak się przygotować?
Jak uczy nas internet, żaden makaron się nie nada – tylko mięta. Czyli z mentolem w składzie - to on sprawdzi się w nadawaniu świeżości.
Przed nałożeniem na tubę warto zrobić małą magię - bezlitośnie ukłuć ją grubą igłą bez zdejmowania nasadki. Zgodnie z pomysłem nieznanego wynalazcy, przez te otwory pasta powinna być nieco wypłukiwana przy każdym odpływie.
Lepiej nie brać pasty w metalowej tubce. Nawet jeśli pomyślnie przebijesz go igłą, najprawdopodobniej zardzewieje w wodzie.
Gdy „rytuał voodoo” zostanie przeprowadzony zgodnie z instrukcją, należy podnieść wieko zbiornika ściekowego i zatopić w nim cieknącą rurkę.
Czy to naprawdę działa?
Co jest nie tak z tą metodą? Rozwiążmy to.
- Przez otwory pozostawione przez igłę pasta prawie się nie wypłukuje. Ale ten problem można wyeliminować, używając nie igły, ale podgrzewanego szydła.
- Trudno jest obliczyć optymalną średnicę otworu. W końcu zależy nam na tym, aby z każdym odpływem wypłukała się wystarczająca ilość pasty, aby nadać świeży aromat, ale jednocześnie tubka nie kończy się zbyt szybko. Poza tym konsystencja pasty zależy od producenta – są zwykłe, żelowe, są takie „lepkie”, które dobrze trzymają się zarówno na szczoteczce, jak i na gładkich powierzchniach. Niektóre mają dodane specjalne granulki. Krótko mówiąc, prawie niemożliwe jest przewidzenie, jak łatwo produkt wyjdzie z małych dziur.
- Pasta zwykle nie rozpuszcza się na tyle dobrze, aby powstała pachnąca miętowa woda. Aby uzyskać taki efekt, trzeba by go ubić pędzlem na pianę.
- Czyszczenie toalety bezdotykowo niestety nie zadziała. W końcu zęby myjemy szczoteczką, a nie tylko pastą czy nabłyszczaczem. Więc w tym punkcie - kompletna porażka: osoby, które wkładają pastę do zębów do zbiornika nadal muszą kupować czyścik.
- Nie zapominaj, że przedmiot leżący w zbiorniku zmniejsza ilość wody, która trafi do kanalizacji. Mimo, że tubka pasty do zębów nie jest zbyt duża, to i tak można zauważyć, że te 200 ml to za mało, aby pozbyć się „balastu” za pierwszym razem.
- Prędzej czy później tuba się skończy. A wydobywanie czegoś ze zbiornika z pokrywą to kolejny pokaz. Jak to zrobisz - rozebrać? Lekko otwarte? Wspiąć się tam ręką czy zdobyć czerpakiem? W związku z tym problemem możemy doradzić osobom, które zdecydują się na spróbowanie toaletowego lifehacku, aby wcześniej związały rurkę nylonową linką i chwyciły jej końce pokrywką, aby później nie musiały „łowić”.
- Do czego służą lifehacki? Zwykle, aby zaoszczędzić pieniądze.Ale ile pieniędzy zaoszczędzisz, jeśli użyjesz pasty do zębów zamiast tabletek? Jedna tabletka będzie kosztować około 35-40 rubli, co wystarczy na dwa tygodnie. Jednocześnie gwarantuje efekt odkażający i lekko czyszczący. Tania pasta do zębów będzie kosztować 50 rubli i będzie działać tylko jako odświeżacz. Prawdopodobnie skończy się za kilka tygodni. Może trwać dłużej (ponownie, w zależności od średnicy otworów), ale wtedy smak nie będzie tak dobry.
Najważniejsze jest to, że jeśli jakimś cudem trafiłaś na niechcianą pastę do zębów (np. nie podobał ci się jej smak lub działanie na szkliwo), dlaczego nie użyć jej jako odświeżacza do toalety? Ale jako „zwykła metoda” ta metoda nie wytrzymuje konkurencji – łatwiej i często taniej jest użyć specjalnych narzędzi. A jeśli masz nowoczesną renowację, a zbiornik jest wbudowany w ścianę, to jesteś całkowicie pozbawiony pokusy wypróbowania tego life hacka.